Dzisiaj jest wtorek 23 kwietnia 2024 r. imieniny Ilony, Jerzego, Wojciecha
Spis treści
Z Gminy | Z urzędów | Z terenu
W poszukiwaniu dobra - rozmowa z ks. prałatem Janem Szubką
Z sesji Rady Gminy
Listy do Redakcji
Góra Grosza
Naprzeciw oczekiwaniom młodzieży
Temat miesiąca
Złote Gody na osiem par
Bezpieczna gmina
Chodnik na gwiazdkę
Mieszkańcy naszej gminy
Nie tylko przy sztandarze - rozmowa z por. Feliksem Dudkiem
Wszystkiego dobrego dla Pani Zofii! - Jubilatka ukończyła 100 lat
Przyszli wolontariusze
Medice cura te ipsum - myśli pod koniec roku
Z Bliznego do Ameryki
Kultura | Sport
Gmina dla skate-ów
Mikołaj w przedszkolu
Muzyka Jedwabnego Szlaku
"Penelopa" podbija stolicę
Teatrzyk od Mikołaja
Do pobrania
gazeta w wersji pdf
Kontakt

 

Adres redakcji:
05-082 Stare Babice, ul. Rynek 32,
tel. 22 722-92-08, 604-881-527

Redaktor naczelny:
Marcin Łada,
Sekretarz redakcji:
Karolina Gwarek
e-mail: redakcja.babice@gmail.com

Wydawca:
Gminna Biblioteka Publiczna
w Starych Babicach,
05-082 Stare Babice; ul. Polna 40
tel. 22 722 92 77
e-mail: bibbab@interia.pl

NUMER KONTA WYDAWCY:
WBS o/Stare Babice
37 8015 0004 3015 0734 2030 0001


Zapraszamy do ogłaszania się na łamach Gazety Babickiej
Wszystkie uzyskane środki z reklam wspomagają budżet Gminnej Biblioteki i są wykorzystywane do uzupełniania księgozbioru i audiobooków.

 

 

Gazeta Babicka 12/2004

Nie tylko przy sztandarze

Pan Feliks Dudek od dawna budził nasze zainteresowanie. Spotykaliśmy go przy okazji uroczystości patriotycznych, kiedy to z innymi kombatantami kroczył dumnie w poczcie sztandarowym. Uwagę przykuwały odznaczenia na jego wojskowym mundurze i malownicze wąsy znamionujące wiarusa, który w niejednej bitwie brał udział. Bardzo ciekawiła nas jego historia.

Naszego bohatera spotkaliśmy ostatnio podczas obchodów Święta Niepodległości.
Była to dobra okazja, by umówić się na rozmowę. Zaprosił nas do domu w Zielonkach i gościnnie przyjął. Pan Feliks mieszka w naszej gminie od prawie 60 lat, zżył się z nią i pokochał tak jak Śląsk, z którego pochodzi. Urodził się bowiem w Dąbrowie Górniczej, jego rodzina mieszka tam od pokoleń. Los skierował go jednak na Mazowsze, a miłość sprawiła, że tu pozostał.
Feliks Dudek dość póĄno trafił na wojnę. Przez długi czas przebywał w obozie pracy przymusowej. Dla młodego chłopaka takie zamknięcie było podwójną karą. Bardzo chciał walczyć, iść z kolegami do partyzantki i zabijać znienawidzonych hitlerowców. Słyszał doniesienia z frontu i serce mu się wyrywało, by wziąć karabin do ręki i strzelać do wroga. A tymczasem musiał pracować na jego rzecz...
1 paĄdziernika 1942 r. Niemcy zabrali go do filii koncernu IG Farben Werk Auschwitz w Oświęcimiu. Jak czytamy w piśmie Państwowego Muzeum Oświęcim Brzezinka "Osoby przebywające w tych obozach pozbawione były możliwości oddalania się z miejsc skoszarowania i wykonywały pracę jako robotnicy przymusowi".
- W Oświęcimiu pracowałem w fabryce wybudowanej przez Niemców. Ciężko było tam wyżyć - mówi Pan Feliks. -Dostawaliśmy 25 dag chleba na dobę, to głodowa porcja jak na młodego, zdrowego chłopaka, który ciężko pracował. Gdy zostałem internowany miałem 21 lat. W lagrze dostawaliśmy czarną kawę, 2 dag margaryny i zupę z brukwi.
Tak przetrwałem 3 lata. Przez ten czas przyrzekałem sobie zemstę na Niemcach i wreszcie nadarzyła się ku temu okazja...
Do wojska zaciągnął się w Dąbrowie, następnie trafił do koszar w Katowicach. Po krótkim przeszkoleniu, wraz z kolegami wysłano go do działań bojowych. Było to 19 marca 1945 r., tuż po wyzwoleniu Oświęcimia.
- Na wojnę trafiłem, gdy największe bitwy mieliśmy już za sobą, ale jeszcze zdążyłem powalczyć- mówi. -Działałem w formacjach II frontu...W tym czasie między Ameryką i Związkiem Radzieckim trwał istny wyścig - liczyło się tylko to, kto pierwszy dojdzie do Berlina. Pędzili na łeb na szyję, nie troszczyli się o Niemców, którzy pozostali za linią walk. Te tzw. tyły, czyli rozbitkowie i maruderzy z różnych oddziałów niemieckich byli na naszej głowie...
Potrafiłem mówić po niemiecku i to nam często ułatwiało zadanie. Zdarzało się, że wystarczyło z daleka krzyknąć "Hände hoch", a hitlerowcy poddawali się. Najpierw ich otaczaliśmy, potem braliśmy do niewoli. Nie zawsze jednak było tak łatwo. Czasem udawali, że się poddają, a kiedy podchodziliśmy strzelali do nas. Wtedy przeważnie puszczaliśmy serię z automatu po nogach i Niemcy szybko tracili swą odwagę. Krzyczeli tylko "nicht schiessen", czyli żeby nie strzelać. Pomagali nam okoliczni mieszkańcy, którzy często dawali cynk o tym, gdzie ukrywają się żołnierze z rozbitych oddziałów.
Chociaż front szybko przesuwał się na Zachód i z każdym dniem klęska Niemców była coraz bardziej oczywista, na tyłach zostawały nieraz grupy, które stawiały zacięty opór. Niektórzy fanatycy z SS nie wierzyli, że przegrywają wojnę, nawet wtedy, gdy Berlin skapitulował.
- Pamiętam, jak któregoś wieczora zorganizowaliśmy zasadzkę. Wiedzieliśmy, że w zagajniku ukrywa się grupa hitlerowców, byli dobrze uzbrojeni. W lesie zamaskowali także dwa czołgi. Mieliśmy przewagę liczebną i liczyliśmy, że uda się ich zaskoczć. Gdy już byliśmy kilkadziesiąt metrów od nich, nagle zaczęli strzelać. Przykryli nas dosłownie ogniem kaemów. Walić do nas zaczął również szkopski czołg. Rzuciliśmy granaty, tygrys zaczął się palić, a mimo to strzelał dalej. Załatwił go dopiero kolega oddając celny strzał z piata. Podczas tej akcji zginęło wielu naszych chłopaków. Z kilkoma się zaprzyjaĄniłem. Szkoda, że nie doczekali wolnej Polski.
- Niemcy w końcu poddali się - to znaczy ta resztka, która wtedy pozostała przy życiu. Jak się okazało nie mieli już paliwa i pozostali w ukryciu, by chronić czołgi, podczas gdy inny oddział wyruszył po beczki z ropą. - Muszę przyznać, że miałem dużo szczęścia. We wszystkich potyczkach nie zostałem nawet ranny, chociaż często ryzykowałem. Zawsze byłem gotów iść na ochotnika. Tyle było we mnie złości do najeĄdĄców...
Na pytanie czy się nie bał, Pan Feliks uśmiecha się tajemniczo. - Tylko głupi się nie boi - mówi. Wiedziałem przecież, że mogę zginąć, a zdarzały się sytuacje, kiedy przysłowiowa śmierć zaglądała mi w oczy. Ale żołnierz o tym nie myśli. W akcji bałem się tylko pierwszych strzałów, potem już nie myślałem o śmierci, ale o tym, żeby dobrze strzelać. Gdy słyszałem świst kul, chowałem tylko głowę w ramiona jak kuropatwa w śnieg...
Feliks Dudek walczył w rejonie Lipska i dotarł do Heidelbergu. Stamtąd było już blisko do Berlina.
- Pamiętam, jak którejś nocy nagle obudził nas przeraśliwy dĄwięk syren i odgłosy artylerii- wspomina. -Pomyśleliśmy, że to nalot, że może Niemcy zawrócili i nas atakują, a to był sygnał zakończenia wojny. Zapamiętam na zawsze tę noc z 8 na 9 maja 1945r. Wszędzie słyszałem radosne hurra! - Gdy skończyła się wojna i wróciliśmy z Zachodu, trafiłem do majątku w Lipkowie. Tu poznałem pierwszą żonę. 12 grudnia 1945 roku zostałem zwolniony do rezerwy, pojechałem w swoje rodzinne strony. Stęskniłem się za rodziną, ale wkrótce okazało się, że bardziej jeszcze tęskniłem za pewną Lipkowianką więc wróciłem. I tutaj zostałem.
Nasze małżeństwo trwało do 1982 roku, kiedy zostałem wdowcem. Mam troje dzieci, 9 wnucząt i 2 prawnuków. - Obecną żonę poznałem przez przypadek. Pomogła mi kiedyś zrobić zakupy a dokładniej mówiąc - tu Pan Feliks ściszył głos - kupić pół litra przed godziną 13.00. Czy ktoś pamięta, że było to kiedyś zabronione? Na mojej przyszłej żonie zrobiły wrażenie odznaczenia, które nosiłem. Pomyślała, że jestem kimś ważnym... Ja również uległem pierwszemu wrażeniu - zamiast robić dalej zakupy, wsiadłem na rower i pojechałem za nią. Mieszkała w Zielonkach. Na drugi dzień już czekałem przed jej domem. Tak to się zaczęło. ..Pobraliśmy się w 1986 roku. Żyjemy zgodnie, pomagamy sobie jak możemy. Żona ma problemy z chodzeniem, bolą ją nogi, więc ja robię zakupy i załatwiam różne domowe sprawy...
Za dokonania na wojnie Feliks Dudek został odznaczony Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi i Odznaką Weterana Walk o Niepodległość.
Pan Feliks tak jak i inni kombatanci jest dla nas świadkiem historii tamtych wojennych dni. Swoją postawą udowodnił, czym jest prawdziwy patriotyzm. Wśród nas żyje jeszcze około trzydziestu weteranów wojennych. Zasłużyli na zaszczytne miejsce w naszej gminnej społeczności.

ak., mł.





ostatnia aktualizacja - 25.01.2014;    webmaster     Stronę od 20.06.2004 odwiedzono - razy