Australia już jest czysta
teraz czas na Polskę...
Kilka dni temu Szkołę Podstawową w Starych Babicach odwiedziła Mira Stanisławska-Meysztowicz prezeska Fundacji Nasza Ziemia i niestrudzona propagatorka polskiej edycji akcji Sprzątania Świata. Dzieciom opowiadała o potrzebie ochrony środowiska naturalnego, o recyklingu i wpływie każdego z ynas na światową ekologię. Specjalnie dla Naszych Czytelników Pani Mira udzieliła wywiadu.
- Skąd Pani obecność w Babicach?
-Chciałam rozpropagować akcję sprzątania świata i rozciągnąć ją również na wiosnę, dlaczego mamy sprzątać tylko jesienią? Odwiedzam wiele szkół w Polsce i muszę się przyznać, że bardzo lubię te spotkania, lubię dzieci i młodzież. Dzieci są prawdziwe i mówią szczerze to, co im się nie podoba. Z dorosłymi bywa już inaczej...
- Czy ekologia to nie za trudny temat?
- Ależ nie. Ja mówię do dzieci zwyczajnie, prostymi słowami, aby zrozumiały, że ekologia to nie jest jakieś dziwne słowo. To nasza codzienność. Na
środowisko ma przecież wpływ każdy z nas. To czy gasimy niepotrzebne światło, czy chodzimy z własną siatką na zakupy, czy za każdym razem bierzemy foliową torebkę, jak myjemy zęby - czy używamy kubeczka, czy strumienia wody z kranu, czy pierzemy pełną pralkę ubrań, czy tyko troszeczkę. Wszystkie takie drobne sprawy składają się na światową ekologię. Najwyższy czas uzmysłowić sobie konsekwencje naszych działań i zacząć żyć inaczej.
- I co na to dzieci?
-Słuchają z zainteresowaniem, a ja ich prowokuję do myślenia. Może kiedyś właśnie te dzieci będą konstruktorami ekologicznego samolotu lub samochodu, które nie będą niszczyły atmosfery i zużywały drogiego paliwa? Uważam, że wszystko przed nimi. Dzięki edukacji wyrosną na innych obywateli, bardziej świadomych.
- Co to za obrazek przyniosła Pani ze sobą?
-Jest to plakat zaprojektowany przez Andrzeja Pągowskiego, mówiący o potrzebie segregacji odpadów. Bo w tych odpadach są bardzo cenne surowce wtórne, które trzeba odzyskać.
Np. szkło daje się przerabiać właściwie bez końca, nie powinno trafiać na wysypisko, w ogóle się nie rozkłada, a huty go potrzebują. Wiele rzeczy można przetworzyć i ponownie wykorzystać: papier, puszki, aluminium, nie mówiąc
już o konieczności utylizacji odpadów niebezpiecznych: baterii, świetlówek,
rtęci z termometrów, lekarstw. Prowadząc recykling szanujemy kopaliny
i myślimy o naszych wnukach, musimy przecież zostawić im zdrową przyrodę.
- To wszystko wydaje się proste, trzeba jednak zmienić przyzwyczajenia...
-Ważna jest świadomość, że los naszego środowiska jest w naszych rękach i codziennych zachowaniach. A tutaj w babickiej gminie macie tak piękne okolice i świeże powietrze. Bardzo lubię te miejsca, kocham las, tylko martwi mnie to, że w okolicy pojawiają się dzikie wysypiska śmieci. Mogą tam być odpady niebezpieczne, które zatruwają wodę i stopniowo wszystkich nas. To niesprawiedliwe. Ktoś nie chce zapłacić parę groszy za wywóz śmieci i dlatego zatruwa innych? Ja się na to nie zgadzam i będę z tym walczyła. Udało się w innych krajach, uda się i w Polsce...
- Co zatem powinniśmy zrobić aby się udało?
-Jako dziecko wyemigrowałam z rodzicami do Australii. Tam się mówi "to make decision", co w dosłownym tłumaczeniu oznacza "zrobić decyzję". Kiedyś Australia była bardzo zaśmiecona jednak po odpowiednich działaniach rządowych jest teraz czystym krajem. Ogromne nakłady finansowe na edukację i wypracowanie specyficznej mody społecznej przyniosły wyniki. Tam nie spotkamy dzikich wysypisk śmieci i brudnych ulic. W miastach każdy sprząta po swoim piesku. Wychodzi na spacer trzymając smycz i woreczek na nieczystości. Podobne woreczki wiszą na słupach w parkach, są bezpłatne. Wrzuca się je do specjalnych pojemników. Nie ma z tym problemu- to już jest normalność i przyzwyczajenie społeczne. Podobnie jest w Paryżu, gdzie kilka lat temu wprowadzono zwyczaj "sprzątania po swoim psie". Dlaczego w Polsce musi być inaczej? Ktoś odpowiedzialny powinien podjąć decyzję i zmienić ten stan rzeczy.
- A jak w Australii jest z recyklingiem?
-Zastosowano tam bardzo prosty system. Wszyscy otrzymują pojemniki, do których wkładają odpady nadające się do ponownego przetworzenia. Razem wrzuca się papier, plastik, szkło itp. Raz w tygodniu pojemniki są zabierane bezpłatnie. Odpady na bazie sortują firmy. W ten sposób w większości australijskich stanów 90% społeczeństwa uczestniczy w recyklingu, a w Melbern - w stanie Victoria - gdzie mieszkam nawet 98% . I to się opłaci, ponieważ śmieci nie nadających się do ponownego przetworzenia pozostaje bardzo niewiele, nie wydajemy zatem
dużych pieniędzy na ich wywiezienie.
A u nas, gdy zwracam się do polityków o fundusze na edukację ekologiczną społeczeństwa, ciągle brak odpowiednich środków.
- Jest Pani jednak osoba upartą?
- Lubię wyzwania i potrafię walczyć o publiczne sprawy, może dlatego coś już udało się w Polsce zrobić, ale to chyba zasługa moich rodziców, którzy zawsze uczyli mnie, że nawet w największym chaosie można znaleźć jakąś harmonię i na niej się koncentrować. Trzeba mieć pozytywne podejście do świata, wtedy wiele spraw można załatwić. Jak ktoś mówi, że czegoś nie da się zrobić, to aż mnie korci żeby spróbować. Właśnie dlatego kiedyś dołączyłam do Światowej Akcji Sprzątania Świata iprzeniosłam ją do Polski. Fundacja Nasza Ziemia działa tu już 12 lat...
-Jakie ma Pani plany na następne tygodnie?
-Odwiedzę kilka szkół w Polsce w związku z naszą akcją polegającą na zakładaniu przyszkolnych ogrodów. Zakładamy je tam gdzie są potrzebne. Do tej pory powstało ich już w Polsce ponad 100. Aby zrealizować te przedsięwzięcia staramy się organizować lokalnych sponsorów, prywatny biznes, władze samorządowe, WFOŚ. Ostatnio udało się nam stworzyć ogród w Warszawie, w szkole przy ul. Miedzianej, która wciśnięta była między betonowe bloki. Gdy pojawiły się tam krzewy, kwiaty, oczko wodne, przyleciały również ptaki - życie nabrało innego wymiaru.
- Skąd czerpie Pani siły do tych wszystkich działań?
- Bardzo mnie wciąga to, co robię, a że czasem ze zmęczenia zapominam
się i jadę po australijsku (lewą stroną drogi) i plecy bolą od długiej podróży, to już inna sprawa. Mam dużo szczęścia, spotykam wielu dobrych ludzi, wrażliwych na ekologię i to daje mi napęd do działania. A spraw do załatwienia jest ciągle bardzo wiele. Czy pan wie, że znowu pojawiają się projekty by zabetonować koryto Wisły? W czasie gdy w Europie Zachodniej wydaje się ogromne pieniądze na meandrowanie rzek, w Polsce są osoby które myślą inaczej. Nie potrzeba jednak wyważać otwartych drzwi, można skorzystać z gotowych wzorców, tych które sprawdziły się w świecie. Do tego właśnie namawiam polityków, jak również i Państwa - mieszkańców naszych polskich gmin.
M. Łada
|